stycznia 06, 2016

Wolnowar Morphy Richards 461007 - test

Na allegro zakupiłam wolnowar /slowcooker/ Murphy Richards 461007, poj. 6,5 l. Początkowo obawiałam się, że pojemność może być dla naszej 4 osobowej rodziny za duża, że problem będzie z przechowywaniem... Ale nie! Całość prezentuje się wyśmienicie i miejsce na niego jest, zwłaszcza, że podstawa chowana jest do środka.
Jakby ktoś się obawiał że 6,5 l to dużo, to wg instrukcji max. zapełnienie powinno być do 5 l a dla poj. 4,5 l - 3,5 l.
Kabel jest gruby, solidny a wtyczkę wtyka się do pseudo gniazdka w podstawie - niby nic, a jednak fajny pomysł.






Na pierwszy ogień poszedł bulion. Wrzuciłam do garnka, co wrzucić trzeba było i ustawiłam wolnowar na temperaturę średnią (czas min. 8h). W tym czasie zajęłam się innymi domowymi rzeczami, nie licząc spania, bo wolnowar nastawiłam o godz. 18.oo. Budzik nastawiłam sobie na godz. 1.oo w nocy, by sprawdzić co się stanie na koniec gotowania. Ale niepotrzebnie. Wolnowar zapikał po skończonej pracy i z automatu przeszedłby na 2h podtrzymywanie ciepła. 

Ale....

Jak bulion rzeczywiście wyszedł w 90% klarowny (może opcja gotowania w najniższej temperaturze by zapewniła klarowność jeszcze większą) tak, co mnie nie lada zasmuciło, wyświetlacz LCD zaczął szwankować ;( Póki garnek był gorący (czy powinien wolnowar być gorący? z drugiej strony to metalowa misa przecież, hmm...) niepełne fragmenty cyferek w tle migały, jak w miarę ostygł było ok. A co by było, gdybym skorzystała z opcji wysokiej temperatury????

Wolnowar będę zwracać, ale napewno zakupię kolejny, bo gotowanie bez zaglądania, bez mieszania, bez pilnowania czy nic nie wykipi na płytę, bez włączonego okapu (mam dość nisko zawieszone górne szafki, każde gotowanie jest przy włączonym okapie) jest BEZCENNE! 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz